gothic shoes DIY
Witajcie!
Dzisiaj nietypowy temat - opiszę, jak zrobiłam buty, jakich od dawna szukałam.
Był to totalny eksperyment - nigdy wcześniej nie robiłam nic podobnego. Po prostu dałam się ponieść kreatywności bez żadnej gwarancji na sukces. Efekt przerósł moje oczekiwania.
Oto zdjęcie butów PO przeróbce:
Jak to się zaczęło?
1.
Moje ukochane, super wygodne wiązane trzewiczki wydały z siebie ostatnie tchnienie (też przywiązujecie się do butów, które mają wszelkie cechy, jakie Wasze idealne buty codzienne powinny mieć? ;)). Już miałam je wynosić do śmieci. Serce mi się krajało - przecież tak wiernie mi służyły! Wiedziałam, że już skóra przy podeszwie cienka i popękana, że z przodu przetarte, ale przecież cholewki były w porządku! A może by je zostawić, może do czegoś je wykorzystam?
2.
Problematyczne buty na koturnach. Niby ładne, niby w porządku, ale de facto niewygodne do chodzenia, głównie z powodu ciężkich obcasów, które ściągają buty z pięt (zresztą to problem z większością moich butów na obcasie - czasem zastanawiam się, czy nie mam po prostu dziwnych pięt...). Rozważałam doczepione gumy, doklejone paseczki i inne rozwiązania.
A gdyby tak...
Poszłam więc do sklepu po klej obuwniczy. Uzbroiłam się w ostry nożyk (taki do papieru z łamanymi ostrzami). Z trzewików wycięłam całą cholewkę z 2cm zapasem.
Z pantofelków wyciągnęłam oryginalne (syntetyczne) wkładki i wkleiłam skórzane (dla poprawienia komfortu noszenia butów.).
Przykleiłam cholewki do butów zgodnie z instrukcją na kleju ;). Po 24h poprawiłam klejenie, tam gdzie nie chwyciło.
Po założeniu butów i przeprawieniu się w nich przez miejską dżunglę, okazało się, że przeszycie butów (o czym myślałam od początku, ale miałam nadzieję, że nie będzie konieczne) poprawi znacznie ich trwałość. Szycie okazało się jednak bardzo problematyczne - próby z podgrzewaniem igły, ostrzeniem jej i innymi cudami prowadziły i tak do przepychania jej na siłę przez wszystkie warstwy. Trwało to straszliwie długo ,ale w końcu osiągnęłam, może nie całkowity, ale zawsze sukces (z bardzo pokłutymi palcami ;)). Udało mi się przeszyć buty na całej długości klejenia, niestety nie tak równo jak bym chciała. Ale w końcu to była moja pierwsza tego typu próba, więc i tak jestem z siebie dumna :)
Na zdjęciach buty po klejeniu, bez przeszyć.
Obie pary butów zakupione na Allegro.pl
Wow! Niezły pomysł, no i wykonanie!
OdpowiedzUsuńO rany, świetny pomysł!! Jak zobaczyłam pierwsze zdjęcie pomyślałam - takie fajne buty przerabiać? Po co? (bo oczywiście nie zauważyłam podpisu PO PRZERÓBCE :P). A do butów przywiązuję się podobnie jak Ty. Niestety moje ukochane najwygodniejsze trzewiczki musiałam wyrzucić bo były tak poprzecierane, że nie dało się ich w żaden sposób odratować :(.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Katja O.
http://aethropolis.blogspot.com/
Te ulubione buty tak mają, że nie chcą wiecznie być dobre ;)
UsuńŚwietnie wyglądają te buty po przeróbkach! A z podobnymi (i też czarnymi! :D ) butami na koturnach mam ten sam problem - spadają mi z nóg przy każdym kroku :/ Może też je kiedyś udoskonalę, bo na razie nosić się ich nie da :P
OdpowiedzUsuńO, wow! Rewelacyjna przeróbka! Gratuluję pomysłu i wykonania !
OdpowiedzUsuńNo no, przeszczep buta, tego jeszcze nie było! :D
OdpowiedzUsuńKurcze, świetny pomysł :D Miałam kiedyś podobne ukochane trzewiczki i w końcu niestety musiałam je pożegnać :<
OdpowiedzUsuńwyszlo naprawde niezle! gratuluje pomyslowosci :)
OdpowiedzUsuń