Easter in the countryside part 1
Witajcie!
Za oknami śnieg już stopniał, na moich zdjęciach jeszcze trochę go jest (i w następnej notce też będzię :P).
Fotografie z wyjazdu na wieś posłużą mi za pretekst do poruszenia tematu o granicy między własnym stylem, a dostosowywaniem stroju do sytuacji. Każda osoba ubierająca się oryginalnie ma takie chwile, gdy musi zrezygnować ze swojego stroju, ugiąć się, dostosować. Może to być wizyta u babci, może to być rozmowa o pracę lub uroczystości wszelkiej maści. I nie chodzi mi o "mama nie pozwala", tylko własne wyczucie. Styl, stylem, ale czasem po prostu nie wypada wyskoczyć z łańcuchami, glanami, gorsetem itp. Jednak zupełne zrezygnowanie ze swojego wizerunku nie wpływa dobrze na samopoczucie (stąd mnóstwo niezręcznie czujących się dziewczyn na weselach i studniówkach - nagle w szpiklach i kieckach). Najważniejsze zatem jest zrównoważenie tych dwóch kwestii, pewne dostosowanie się, ale również pewność siebie pozwalająca trzymać się swojej wizji siebie.
Moje sposoby? Poza muzycznymi sytuacjami, o które pisałam tu, mam kilka sprawdzonych tricków. Na wszelkie służbowe sytuacje, gdy pracodawca widzi mnie pierwszy raz, zawsze chowam gorset pod ubraniem oraz nie przesadzam z makijażem i biżuterią. Na wyjazdy do Babci z kolei unikam jednolitych czarnych ubiorów, bo ona po prostu tego nie lubi i nie chcę jej sprawiać przykrości. Na śluby znajomych również staram się nie ubierać na czarno, gdyż przez niektóre osoby jest źle postrzegane.
Mój tatuaż łatwo jest ukryć, ale gdy ma się bardziej widoczne, to warto czasem je ukryć. Kolczyków dotyczy to samo. I nie chodzi o dostosowywanie się do ludzi. Po prostu, dla większości coś, co dla ludzi alternatywnych jest normalne, jest kwestią stylu, dla nich jest rażące. I mogą nie zauważyć nas, mogą niepotrzebnie się uprzedzić. Kiedy jednak najpierw poznają nas jako osobę, potem przy następnych spotkaniach łatwo przyjdzie im zaakceptować nasz gust i styl. Jest to kwestia "wyciągnięcia ręki" w stronę innych :)
Te refleksje przyszły mi, gdy Bajadorka (która jest autorką poniższych zdjęć) spytała mnie o łagodny zestaw, jaki miałąm na sobie gdy robiłyśmy zdjęcia. Uważam, że na święta spędzone w rodzinnym gronie był w sam raz :) Wełniany szary sweter na chłód, bluzka w kratkę o oryginalnym kroju idealnie pasujący do wiejskiego klimatu i czarna długa spódnica na halkach - bo to ja :), pod swetrem gorset. Do tego odrobina biżuterii i długie zamszowe rękawiczki chroniące przed mrozem na dworze. I nic więcej nie potrzeba!
Jako smaczek - paznokcie z pękającym lakierem. Mam go od ponad roku, ale jakoś nie było okazji do pokazania go na blogu.
photo by Bajadorka
stylizacja, make up - Fallka
sweter - H&M
bluzka - ?
spódnica - Fallka design
gorset - corset UK
rękawiczki - Sollar
kolczyki, naszyjnik z kamieniem - Allegro.pl
naszyjnik z kameą - sizhiven
Super wygląda gorset pod ubraniem!
OdpowiedzUsuńWspaniały zestaw - wyglądasz jak "pani ze dworu", księżniczka albo hrabianka :)
OdpowiedzUsuńSama chętnie włożyłabym taki zestaw.
Ładny zestaw. Ja się boję, co to będzie, gdy (po wielu bojach) dostanę pracę, w której będzie obowiązywał sztywny dress code. Co prawda nie mam niestandardowych kolczyków, tatuaży itp., ale są zasady, których nigdy nie łamię np. nie pokazuję nóg (tylko długie sukienki / spodnie), rzadko związuję włosy. Ciekawe, czy można by to też jakoś dostosować. Najlepiej, jakby dress code`u w mojej przyszłej pracy nie jednak było :P
OdpowiedzUsuńMnie się jednak wydaje, że praca i zarobienie na swoje życie jest ważniejsze niż to, jak się w niej wygląda. Owszem, wygląd potrafi wpłynąć mocno na swoje samopoczucie, ale od tego mamy czas wolny, imprezy czy inne takie, by wtedy eksponować swoje ''ja'' i zaznaczać swój charakter strojem, a nie w pracy, gdzie mamy do wykonania konkretnie zadania i nam za to płacą. Ja sama mam tatuaże i już wiem, że w mojej przyszłej pracy będę musiała je zakrywać i nawet nie chce mi się buntować, bo jest to dla mnie na tyle oczywiste, że byłoby to niedojrzałe, gdybym walczyła o tego typu wolność w pracy. Są pewne granice, nie wszędzie trzeba się afiszować ze swoim stylem :) Zobacz na uniformy lekarzy... Co jest ważniejsze? Ratowanie ludzkiego życia czy to, że nie mogą mieć rozpuszczonych włosów na sali operacyjnej?
UsuńPozdrawiam.
mam siostrę lekarza i bynajmniej nie chodzi w uniformie :P co innego względy bezpieczeństwa (patrz operacja), co innego przymusowa unifikacja, a jeszcze czymś innym jest dress code, który pozwala jednak na pewną dozę dowolności...
Usuńzapraszam na tanie zakupy oraz do polubienia nowego sklepu:) polubienie nic nie kosztuje a bardzo może pomóc:)
OdpowiedzUsuńhttps://www.facebook.com/czarnotowidzimy
Podoba mi się ta spódnica ;) podejrzewam, że tania nie była.
OdpowiedzUsuńA co do dress code'u, to niestety mam pracę, w której dostaję "kubraczek" i muszę w nim chodzić. I nawet włożenie gorsetu pod bluzkę odpada, bo pracuję głównie fizycznie i bym się zachetała w gorsecie :( [tu się schyl, tam się wygnij etc.]. Ale jak tylko mogę, to wskakuję z powrotem w swoje rzeczy :)
Wpadnij może czasem na mojego bloga, może coś Cię zainspiruje ;)
blackcatx666x.blogspot.com
spódnica kosztowała mnie ok. 20zł (kupiony w sh materiał) + dwa wieczory pracy :)
Usuń