12.12.11
W XIXw. powszechne było
zmienianie stroju na każdą okazję: były stroje poranne, stroje do
przyjmowania wizyt, stroje spacerowe, stroje do obiadu, stroje do
kolacji, na wieczorowe wyjścia, do opery i na bale. Ten przesadzony, ale
przepiękny zwyczaj kompletnie zanikł. Do tego stopnia, że większość
osób nie odróżnia już sukienki wieczorowej od koktajlowej (wiecie jaka
różnica? ;)). Smutne to trochę, że sami sobie odebraliśmy możliwość
bezkarnego wystrajania się, ale cóż... bywa.
Sama oczywiście również nie przebieram się po kilka razy na dobę :D.
Rzeczony w tytule strój podróżny w istocie jest strojem codziennym,
późnojesiennym. Bajadorka przyszła po mnie na dworzec i stwierdziła, że
jest ładna kompozycja, dobre światło i skoro nie padam jeszcze na twarz
ze zmęczenia, to warto zrobić zdjęcia. Więc,w istocie, fotki "z łapanki"
:D
Zestaw, moim
zdaniem, idealnie dobrany kolorystyczne, choć pochodzenie każdego
elementu kompletnie inne, rzeczy nie były również kompletowane przy
nabywaniu. Od tak, założyłam i stwierdziłam: to idealnie pasuje! Łącznie
ze szminką w kolorze "plum gorgeous".
Moja wiolonczela też w wersji podróżnej :)
kurtka, kolczyki - F&F
kapelusz - po babci
szalik - prezent od mamy M.
spódnice: czarna - Fallka Oldfashion Design; różowa - ciuchobranie
pasek - sh
rękawiczki - H&M
torba - AMuz w Łodzi ;)
szminka - Avon
Komentarze
Prześlij komentarz